Strony

wtorek, 27 grudnia 2011

Relacja z pobytu w USA


Może to nie najlepszy start pisać notki w odstępie 3 tygodni ale sytuacja była nietypowa:) Spieszyło mi się strasznie z tą pierwszą, żeby wreszcie zacząć bo zbliżał się wyjazd do stanów, dlatego nie chciałam zwlekać, bo wiedziałam dobrze,
że będzie co pisać... Epopeja na temat jedzenia byłaby nie na miejscu, bo to co wrzuciłam tam do żołądka to jakaś porażka, mimo, że zdarzało nam się odwiedzić restauracje typu płacisz kilka dolarów i jesz ile chcesz albo jedzenie na wagę gdzie nie było najgorzej to jednak często tłuste, smażone, albo stoi na podgrzewaczu od paru godzin, trzeba było uważac co się nakłada na talerz.. I pierwsze co zrobiłam po powrocie to rajd po kilkunastogodzinnej podróży z walizką ok 30 kg po zakupy, musiałam kupić 2,5kg ziemniaków bo nie było na wagę, plus jeszcze kilka składników i mój bagaż doszedł do jakichś 35 kg jak nie więcej .. A po dotarciu do domu najpierw wjechała zupa ogórkowa o której marzyłam jedząc każdą zupkę chińską w stanach- a trochę  ich było, a wieczorem sushi!! Na wyjeździe w jednym z tych barów w Orlando gdzie płacisz raz i jesz sushi było, ale .. do mojego się nie umywa.. nawet nie będę zaczynała tematu bo sushi to coś, co tak uwielbiam, że zasługuje na osobny post. Wyjazd był niewątpliwie męczący bo po powrocie przespałam ponad 16 godzin co zdarzyło mi się chyba drugi albo trzeci raz w życiu. Ale od początku:





Nasz pierwszy przystanek w USA to Nowy Jork, byliśmy tam pięć dni i to był jeden wielki pięciodniowy shopping, dlatego, że byłam tam dwa lata temu na dłużej, nie miałam mega ciśnienia na zwiedzanie, a wiedziałam co i gdzie można kupić tanio, a co mnie będzie interesować. Na takim wyjeździe zakupy są nieuniknione, choćby wizyta z sklepie z głupimi pamiątkami za grosze, a potem juz leci od sklepu do sklepu. Tym bardziej, że jak już pisałam wiedzieliśmy gdzie iść.. Mieszkaliśmy w trzy pokojowym mieszkanku z własną łazienką i kuchnią.. Wjechaliśmy tam w 9 osób ale miejsca było sporo, każdy znalazł sobie kąt.

















5 Pointz





















Times Squere


















Jednym z najlepszych wspomnień jakie przywiozłam z tego pobytu w NY było uczestnictwo w Mszy Świętej, niby Msza to Msza, a było wiele różnic, czymś co mnie osobiście bardzo pozytywnie zaskoczyło było przekazanie znaku pokoju, żadne tam skinienie głową czy podawanie ręki, nie dość, że każdy zaczął przytulać się z każdym kogo miał w najbliższym sąsiedztwie, to był to dopiero początek bo obróciliśmy sie do tyłu i zobaczyliśmy, że wszyscy wychodzą z ławek i wędrują po całym kościele żeby uścisnąć kogo tylko spotkają:) Myślę, że po takim przytulaniu cała nasza ekipa jaką byliśmy na tam poczuła się bardziej jak wspólnota, niż kiedy wchodziliśmy do tego kościoła. Dobry zwyczaj. Po Mszy ksiądz przywołał wszystkich odwiedzających parafię na środek kościoła, kazał nam się przedstawić i pobłogosławił nas, potem przywołał wszystkich którzy w najbliższym czasie obchodzą urodziny czy imieniny i ich pobłogosławił. I zdaje się, że tak jest zawsze.. Cała msza trwała z lekka półtora godziny, a po niej ludzie nie biegli jak to często bywa do wyjścia, żeby jak najprędzej wrócić do domu, tylko stali i  rozmawiali przed kościołem. Naprawdę, całe to wydarzenie było niezłym przeżyciem.

Przystanek numer dwa - Orlando - Outbreak 7 - bboyom i bgirls nie muszę mówić o co chodzi, zajebisty event i może zamiast próbować jakoś oddać klimat zacytuję: "Jeśli chodzi o zawody w Orlando to magiczne koła mnie powaliły z nóg, nie widziałem na żywo jeszcze takiej atmosfery, tam zawody grały drugoplanową rolę, klimat który się udzielał w kołach był magiiczny do potęgi, najlepsze jest to w tym wszystkim, że to wszystko jest bardzo naturalne, prawdziwe, surowe. Widziałem oldschool bboys, new school bboys najlepsze jest to że tam niema podziału, tak naprawdę nazywa sie to ALLSCHOOL PECACE !!" - Remo aka Freeway, "W tym roku zobaczyłem i odczułem na własnej skórze prawdziwy smak hip hopu.. To jak wygląda ten event przeniosło mnie w inną przestrzeń, było wszystko - zapach farb, mc battle, graffiti jam, koła na zewnątrz i wewnątrz nowej i w chuj świeżej miejscówki 'biggestandbaddest', event sam w sobie nie był na tyle ważny, widać było, że główną ideą tego wydarzenia były koła"- bboy Beeski.























 Jeśli chodzi o sam contest - był dwudniowy, pierwszy dzień to eliminacje w formie pokazówek wszystko jedno czy dwójka, bgirl czy footwork wołali jednych po drugich, po jednym secie i nara. Z tego wszystkiego w każdej kategorii wybierali najlepsze ósemki z czego do 2vs2 weszli Lion Kingz(Greku i Yarkoo), do footworku Hotkey a do bgirl battle Zofia i ja po dogrywce z Młodą :).. nasza trójka skończyła na ćwierćfinałach, za to Yarkoo, który drugiego dnia startował z Mefem (Grekowi dosłownie podwinęła się noga :/) zajęli drugie miejsce w półfinale pokonując Havikkoro. W połowie drugiego dnia imprezy w przerwie na koła był koncert Fusik - Jeśli ktoś z was był np. w Polsce na imprezie Adidas Originals - Rock the Floor wie o co chodzi, ta ekipa robi rzeźnię!! Zanim zaczęli grać wydawało mi się, że jestem zmęczona ale kiedy tylko zaczęłi nie mogłam przestać się ruszać, przez ponad godzinę tańczyłam i nie mogłam się zatrzymać, wciągnęli mnie tak bardzo że stałam pod sceną nawet nie zaglądając do kół a słyszałam, że tam też była masakra! Podsumowując cały event było naprawdę świetnie jedno co mi się bardzo podobało to że na walkach nikt się nie oszczędzał i od samego początku leciały najlepsze sety,spokojnie mogę powiedzieć, że ćwierćfinały były lepsze niż finał i to właśnie było zajebiste, żadnego chowania najlepszych rzeczy na koniec, same konkrety.















W Orlando wynajęliśmy dwa samochody i pocisnęliśmy do Miami na 3 dni, w Orlando było ciepło.. ale Miami?? jeszcze kilkaset kilometrów na południe, ocean, plaża, wiało jak cholera ale słońce też robiło swoje.  Za to w mieście wiatru nie było, wieżowce zatrzymały wszystko. Trzy dni to niewiele, ale było wesoło, dużo osób na tym etapie podróży własnie, się otworzyło na innych, także krótki, ale konkretny pobyt na Florydzie też miał nie małe znaczenie w tym wyjeździe.



















Z Miami polecieliśmy samolotami do Bostonu, długa podróż, bo pierwsze osoby miały loty ok 10, ja, Mefo i Chuchu mialiśmy lot o 15, opóźniony godzinę czy dwie, na miejscu byliśmy dopiero o 21 zanim dotarliśmy do reszty była 22, także cały dzień w podróży. Męczące.. W Bostonie byliśmy ze względu na drugi event - United Styles 7, 5vs5, ta sama sytuacja co na Outbreak, pierwszy dzień to eliminacje, walki pokazowe, drugi to wybrana 16. Jeśli chodzi o polskę to do 16 weszły dwie ekipy Polskee Flavour(Mefo, Chuchu, Yarkoo) i Venka, Young & Sofia - tu chyba nie muszę pisać o kogo chodzi nazwa robi swoje.. Tutaj mam porównanie bo byłam na tym samym evencie dwa lata temu, pierwszego dnia słaba miejscówka, trochę sie zawiodłam, dziwny klimat, drugiego dnia wszystko odbywało się na tej samej miejscówce co dwa lata temu więc było lepiej ale też spodziewałam się trochę więcej, więcej kotów których zdecydowanie zabrakło na tej imprezie. "W Bostonie, na afterce United Styles, uczestniczyłem w kółku życia, miałem tam walkę z Kmelem, osobą którą jaram i inspiruję się od samego początku"- Beeski, ja potwierdzam bo byłam i widziałam, walka była naprawdę kozak, a Kmel nieźle się zdziwił polaczkami na całym tym wyjeździe i w Orlando i w Bostonie.

Po Bostonie zostały nam tak naprawdę tylko 2 dni do lotów powrotnych do polski także, po powrocie do Nowego Jorku została tylko chwila na ostatni shopping i powrót do domu. "Nowy York zawsze stawia na nogi, to miejsce z duszą, ukazuje prawdę o uczuciach i życiu ludzi, dużo skrajności, mega bogatych ulic, przecinających mega surowe miejsca, praktycznie jakieś getta, to miejsce, w którym się narodził hip hop, dlatego każdy kto żyje tą kulturą i tworzy ją na codzień, musi oodwiedzić to miejsce by wszystkie odczucia związane z hip hoppem, sobą i własnym stylem ułożyły sie w harmoni;)"- bboy Beeski






















Biorąc pod uwagę, że ledwo udało mi się polecieć, pieniądze prawie spadły mi z nieba, już nastawiałam się, że nigdzie nie lecę a wiedziałam, że będę żałowała jeśli zostanę w domu, a po wyjeździe kiedy wiem jak było, mając świadomość wszystkiego co miało miejsce było by mi tak bardzo przykro, że nie pojechałam, że nie jestem tego w stanie napisać.. Nie wiem czy taka relacja może oddać udany wyjazd, bo w dużej mierze to konkrety a pomiędzy tym co napisałam działo się dużo, dużo więcej, co zostaje dla osób które były tam obecne i co sprawia, że będziemy mówić o nim jak o najlepszym albo jednym z najlepszych tripów w życiu, napewno niezapomnianym i wartościowym. Chyba każdy z obecnych tam, przeżył coś fizycznie czy mentalnie co zmieniło jego pogląd na taniec czy życie i będzie rzutowało na przyszłość :) To bardziej osobista relacja mam jeszcze kilka przemyśleń na przyszłość i rad, które mogą się przydać jeśli wybierasz się do USA dotyczące głownie oszczędności pieniędzy i czasu, jeśli tego nie przemyślisz przed wyjazdem różnica kosztów i straconego czasu może być naprawdę duża, np jeśli bilet jest tańszy o 100 zeta na lotnisko Newark niż JFK to bierz JFK bo dojazd na Newark jest słabszy i kosztuje odpowiednio drożej, jak wychodzisz na miacho to wiedz, że spędzisz tam cały dzień i weź coś do jedzenia bo kawałek pizzy kosztuje na Manhattanie 5 dolarów jak nie więcej, jakiś tani bar może zacząć się od 7-8, a spora porcja spagetti zrobiona  w domu jeśli masz dostęp do kuchni to 1,5 dola na osobę itp. Daruję sobie teraz takie tipy ale jeśli wybierasz się i masz pytania wal śmiało.



Absolutnymi niezbędnikami na każdy wyjazd jest duet Beeski&Macio, choćby wszyscy łapali doła, atmosfera była niezręczna i napięta do granic chłopaki rozładowują napięcie błyskawicznie także polecam na krótkie i tymbardziej długie wyjazdy chłopaków :D I szacunek i wielkie dzięki pozostałym osobom z tego wyjazdu: Mefo, Młoda, Zofia, Yarkoo, Greku, Chuchu, Hotkey, Remo, Sarah, Dejot i spotkanym na miejscu polakom Beret i Sadi. Część z was nawet o tym nie wiedząc nauczyła mnie czegoś wartościowego na tym wyjeździe i zainspirowała mnie do pracy nad sobą. Wielkie dzięki za Eventy i pomoc: Leanski, Mex1 i za nocleg na końcu naszej podróży: Dj Gramx i Amigo Rock !!






















Chłopaki pomogą mi podsumować:
"Wyjazd był świetny pod każdym względem. Dużo niespodziewanych i ciekawych akcji, nowe znajomości i inspiracje na każdym kroku. Outbreak 7 to najlepszy event na jakim byłem do tej pory i ciężko mi wyobrazić sobie jak miałby wyglądać lepszy. Po prostu czysty hip hop!. Z kolei Nowy Jork był miastem który najbardziej pochłonął mnie swoim klimatem. Dla bboya wizyta w tym mieście jest po prostu czymś niesamowitym czego można doświadczyć tylko będąc tutaj. Pokój!" - Hotkey

"Co przychodzi mi na myśl jeżeli chodzi o wniosek główny, to indywidualizm jaki zaszczepiło we mnie kilka osób na tym wyjeździe, uświadomiłem sobie jeszcze bardziej, że aby osiągnąć najwyższy z celów i marzeń, trzeba podążać własną drogą inspirując się tymi którzy również wybrali swoją i nią podążają. Poznałem nowych ludzi, rok temu było nas mniej, w tym roku aż 13 osób, kolejne bardzo indywidualne charaktery dzięki którym mogłem spojżeć na życie w delikatnie inny sposób i wzbogacić swoją osobę o nowe wartości" - Beeski

Peace!!

6 komentarzy:

  1. Miło się czytało :)
    Pobudziłem nieco wyobraźnie :)
    Dzięki za to!
    Mati SWS

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za relację. Następnym razem dołączam się do wyjazdu, tym razem nie podołałem. Wygląda na to że było najkonkretniej ze wszystkich dotychczasowych wypadów. Historia z kościołem bardzo miła i dająca do myślenia. Pozdro Venka

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie! Jaram się! Skoora SS.F

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna relacja:)
    super foty!!!!

    Goś

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłem do Ciebie właściwie dzięki Mefowi. Na szczęście napotkałem początki (reaktywacji, bo reaktywacji, ale jednak początki). Będę obserwował od początku, a nie odkopywał wszystko jak dotychczas wszędzie!

    Uwielbiam słuchać historii, które motywują (ta niewątpliwie należy do takich), zwłaszcza o Nowym Jorku i USA. Dziękuję za liczne szczegóły, których nie uświadczymy w przewodnikach, filmach, gazetach.

    Już same zdjęcia motywują, pokazaliście wszyscy, że można jak się chce! Idealny przykład dla młodszych, serio. Popieram przedmówce, wątek z mszą intrygujący :) Niemniej jednak jaram się całością na maksa! Mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć kiedyś to wszystko na własne oczy.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń